piątek, 25 stycznia 2013

Jarosław Kaczyński.


Kaczyński, czyli przyszło nieszczęście do człowieka...


Oczywiście, jak uczy doświadczenie, zawsze może coś zaskoczyć, ale wydaje mi się, że bardzo by nam było dziś trudno znaleźć człowieka, który miał okazję obejrzeć dzisiejsze wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego podczas mszy żałobnej za duszę Jadwigi Kaczyńskiej – jego mamy, i nie poczuć jednocześnie pewnego niepokoju. Co najmniej niepokoju. Oczywiście ja nie mam złudzeń, i ani mi w głowie, by od jutra już tylko wypatrywać ludzi odnowionych i wypełnionych ową tak już zapomnianą zwykłą ludzką szlachetnością. Świetnie bowiem wiem, że jest coś takiego, i to pewnie mniej lub bardziej w każdym z nas, co sprawia, że niekiedy prędzej gotowi jesteśmy wszystko stracić, nim zgodzimy się przyznać, że w pewnym momencie naszego życia okazaliśmy się bałwanami. Natomiast tego jestem niemal pewien – to co się tam stało, nie mogło przejść niezauważone.
      A przecież Bogiem a prawdą, nie doszło do niczego szczególnie porażającego. Można by nawet powiedzieć, że wszystko odbyło się zgodnie z przewidywaniami. Było dużo ludzi, biskupi, płomienne kazanie, smutny jak jasna cholera Jarosław Kaczyński. I właściwie nic ponad to. Nawet jeśli ktoś z nas byłby na tyle czujny i wrażliwy, by się Jarosławowi Kaczyńskiemu przyjrzeć, może by i nawet zwrócił uwagę na fakt, że nawet mimo że on w pewnym momencie właściwie zaczął płakać – czego, o ile się nie mylę, nie pokazał nawet po śmierci swojego brata – zachował do samego końca tę swoja postawę – postawę człowieka, który jest tak bardzo ponad wszystko to, co my możemy sobie wyobrazić, że to się zaczyna już robić niepokojące wręcz właśnie.
   
      I w ten sposób dziś chciałem podzielić się paroma refleksjami w tej właśnie sprawie. W sprawie Jarosława Kaczyńskiego, jako człowieka, którego dziś nie jest w stanie dotknąć już nic. Po tym jak ona zmarła – już pewnie nic. Każdy z nas, kto w miarę uważnie obserwuje tę naszą nędzną scenę polityczną, oraz ludzi, którzy się wokół niej zebrali i komentują, doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jakie emocje budzi wśród niektórych osób osoba Jarosława Kaczyńskiego. Wiemy wszyscy, jak bardzo wręcz pierwszym marzeniem wielu stało się to by, skoro już nie da się Jarosława Kaczyńskiego doprowadzić do śmierci, czy choćby śmierci tej wymodlić, znaleźć choćby to jedno słowo, tę jedną obelgę, czy ten jeden gest, który go wyprowadzi z równowagi i być może sprawi, że on nam wreszcie zejdzie z oczu. I jak bardzo, im bardziej oni zaczynają sobie zdawać sprawę z tego, że wobec tego akurat człowieka całe zło tego świata – czy jak ci bardziej uczciwi z nich twierdzą, całe jego dobro – staje kompletnie bezradne, tym większy gniew, a w efekcie i histeria, zaczyna ich ogarniać.
     
      Oglądałem tę mszę żałobną i myślałem sobie, że oto mam przede mną wspomnienie osoby zdecydowanie nie byle jakiej. Osoby która – jak to było dokładnie, tego się nigdy nie dowiemy –wychowała dwóch synów, którzy mieli w sobie tę wielkość, która jednego z nich doprowadziła do stanowiska premiera rządu, a drugiemu kazała być prezydentem państwa tak skutecznym, że jego wrogowie nie znaleźli innego sposobu, by go wyeliminować ze sceny, jak go po prostu zamordować. Nie każda matka potrafi dokonać czegoś takiego. I nie każde dziecko potrafi się czymś takim wykazać.
     
      No ale tu mamy jeszcze tego Jarosława Kaczyńskiego. Przypominam sobie wiersz Rymkiewicza, tyle razy już wykpiony i wyśmiany, w którym próbował on pokazać Kaczyńskiego, jako… ja wiem? Legendę? Symbol? Znak? Przypominam sobie ten wiersz i to co o nim następnie zostało z każdej strony powiedziane, i wydaje mi się, że rozumiem, o co Rymkiewiczowi chodziło. On chyba jako pierwszy z nas zrozumiał, że mamy coś, czego nie było nigdy wcześniej, i to należy jakoś opisać. Opisać na poziomie nieznoszącym jakichkolwiek kompromisów. Wyszło jak wyszło, ale cel jest jednak bardzo jasny.
      
      Patrzę na Jarosława Kaczyńskiego tak strasznie udręczonego, na człowieka, który stracił praktycznie wszystko co miał w życiu, a dzięki temu, że w tym swoim nieszczęściu od początku do końca zachował pozycję idealnie wyprostowaną, to co przeżywa, sprowadziło na niego wyłącznie ludzką nienawiść i szyderstwo, i ostatecznie nie przyniosło mu nawet ulgi w postaci tego prostego i zwykłego współczucia, że niby wiadomo, że to bydle, ale przyznać trzeba, że lekko nie miał. Nawet tego mu nie dano. A on stoi przed nami i robi wrażenie, jakby nawet nie oczekiwał nigdy niczego innego.
    
      W swoim wystąpieniu podczas mszy, najpierw opowiedział o Zmarłej, a potem już tylko dziękował, a to co zrobiło na mnie wrażenie, to fakt, że mimo wzruszenia, które niekiedy odbierało mu mowę, mimo tego, że nie korzystał z kartki, i wreszcie mimo tego, że wśród osób, którym dziękował, ni było znanych powszechnie nazwisk, nie zapomniał chyba o nikim, i mam wrażenie, że powiedział dokładnie wszystko, co sobie zaplanował.  I kiedy on tak stał i tym załamującym się głosem wymieniał imiona i nazwiska tych wszystkich lekarzy i pielęgniarek, ja wiedziałem już bardzo dobrze, że jeśli się tego człowieka nie szanuje, to już tylko go można znienawidzić. Bo za tym musi wtedy już stać tylko opętanie.
       
      Oto współczesna odpowiedź na biblijnego Hioba, niemal w tym samym wydaniu co w oryginale, jak idzie o poziom nieszczęścia, które spadło na człowieka, tyle że ja akurat nie umiem sobie przypomnieć, by Jarosław Kaczyński kiedykolwiek się na swój los skarżył, a tym bardziej, by z okazji swojego tak paskudnego losu, komukolwiek złorzeczył. I wydaje mi się, że gdybyśmy żyli w normalnym kraju, gdzie przestrzegane są podstawowe cywilizacyjne zobowiązania, ktoś taki jak Jarosław Kaczyński byłby – i to w absolutnie najgorszym dla siebie przypadku – traktowany, jako ktoś o kim można opowiadać dzieciom bajki na dobranoc. Żeby wiedziały, że cuda się zdarzają i że powinny z tego wyciągać dla siebie naukę na przyszłość.
     
      Niestety, nie żyjemy ani w normalnym kraju, ani w kraju gdzie zachowana jest jakakolwiek cywilizacyjna równowaga, więc ja na przykład już wiem, jaka będzie reakcja na ten tekst. I daje słowo, że nie zaskoczy mnie nic. W końcu, czemu miałbym się jakoś szczególnie czemukolwiek dziwić? Dziś Jarosław Kaczyński dziękował również ludziom, którzy pomagali mu przy mamie, podczas gdy on sam był bardzo chory na zapalenie płuc i nie był w stanie się zajmować tym, czym czuł że zajmować się musi. A ja sobie myślę, że to był chyba mniej więcej czas, gdy człowiek nazwiskiem Libicki – polityk Platformy Obywatelskiej, senator RP, publicysta i bloger opublikował szyderczy tekst, w którym zadał Kaczyńskiemu pytanie, czemu on milczy w sprawie Igora Tuleyi. Ktoś mi powie, że Libicki to człowiek chory, i to nie tylko fizycznie, więc nie ma co mu dokuczać. Ja mu jednak nie dokuczam. Ja go wręcz usprawiedliwiam. To co go spotkało na poziomie czysto intelektualnym to, jak sądzę, zupełnie naturalna reakcja na to co możemy albo przyjąć z pokorą, albo potraktować jako osobisty atak… i dalej już robić cokolwiek. Libicki – a z nim cały legion – robi cokolwiek. Niektórzy na to mówią „co chceta”.
      
      Bo tak to właśnie z tym Kaczyńskim jest. Wyzwanie, które on nam przedstawił okazało się zbyt trudne.
     
 


@Krzysztof Osiejuk

Dziękuję
a to ponizej dla tych, którzy nie mieli okazji zobaczyć "na żywo":

http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=dW3paOv4omo

http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=wjmxBqI3nVM
RAVEN59186986 | 24.01.2013 00:25


@Panie Krzysztofie,

za bardzo piękny tekst serdecznie dziękuję. Słuchając przemówienia Jarosława Kaczyńskiego - jego wspomnień o Matce, podziękowań (imiona i nazwiska!) dla osób, które pomagały przy opiece, ten załamujący się głos, kiedy prosił Boga, żeby pozwolił jego Matce dostąpić szczęścia w niebie - miałam absolutnie takie same odczucia, jak Pan. 

Jarosław Kaczyński wydaje się być za spiżu. Mogą go żałosne ludzkie kundle obsikiwać - to nic nie znaczy. Stąd bierze się ta nienawiść, ciągle zresztą większa i większa, bo chodzi o to, by zmusić tego wstrętnego Kaczora do reakcji. Niech nas wreszcie zauważy! - zdają się krzyczeć. 

Marzenia ściętej głowy. Kiedy siedzi Pan na ławce w parku, a nad uchem brzęczy Panu komar, nie oznacza to bynajmniej, że ma Pan konflikt z komarem. Nienawistnicy to właśnie takie komary, czyli Spółdzielnia "Daremny Trud". Im bardziej nienawidzą, tym bardziej szkodzą sami sobie. 

PS
I jeszcze to podkreślenie Kaczyńskiego, jak ważne dla jego Matki były książki, literatura. W tym środowisku, o którym powyżej, jest to kolejny powód do drwin. "Książki! heheheh, Kto dziś czyta książki i dlaczego miałby to robić, skoro jest TVN i TVN24???!!!"

Ale ta drwina podszyta jest zazdrością. Oni wiedzą, że książki czytają lepsi, nawet sami też by tak chcieli, ale kto się kurą urodził, ten orłem nie będzie. 

2 komentarze:

  1. Inteligentna refleksja Pana Krzysztofa.
    Operować słowem , nawet w trudnej sytuacji ,
    trzeba zawsze z kulturą.
    Pan Krzysztof ,ocenia naszą ojczyźnianą trudną sytuację . Brak kultury u wielu "wiodących" ,powoduje kamienowanie "non stop" Jarosława Kaczyńskiego. Dla naszych "elyt" , główną winą Pana Jarosława jest to ,że właśnie posiada i ceni kulturę .
    No cóż .... oni biedni nie wiedzą ,że Kultura ,to jest to , co w człowieku zostaje , kiedy już o wszystkim innym zapomni.
    Benka

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszyscy wrogowie pana Jaroslawa to owladniete hipnoza demoniczna zuczki gnojne Niestety jest ich dosyc duzo, bez pomocy niebios trudno bedzie sprowadzic ich na tory. Przybyla nam w niebie jeszcze jedna swieta W swietych naszego Narodu nadzieja ze do takiej interwencji niebiosa naklonia.

    OdpowiedzUsuń