poniedziałek, 14 stycznia 2013

John Bashabora w Warszawie .Msza na stadionie.


Z poczty
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus,
http://www.jezusnastadionie.pl
Pod tym adresem można się zapisać na pierwszą sobotę lipca 2013 r.na cały dzień rekolekcji na stadionie narodowym w Warszawie.Cena symboliczna =40 zł, a dla młodzieży do 15 lat =20 zł.
obecnie jest ponad 6 tys zapisanych. Pojemność stadionu jest ograniczona , więc mimo, że zapisy są do końca czerwca, ja wpłaciłam juz dziś. Będzie ks bp Marek Solarczyk z warszawsko-praskiej katedry.
Wiadomość dostałam w sobotę. Z Panem Bogiem

MR.


Pragnienie serca

    Kiedy rozpocząłem funkcjonowanie w Klasztorze Kazimierskim dostrzegłem po raz kolejny, o czym wiedziałem już wcześniej, ogromny szacunek do tradycji i kultu Pięciu Braci Męczenników. Pomyślałem sobie, że to niezwykłe, że prawie przez kilkaset lat z pokolenia na pokolenie w sercach niektórych mieszkańców Kazimierza Biskupiego i okolicy pamięć o Braciach jest bardzo żywa. Swoje spostrzeżenia w tym względzie skierowałem do Starszego Bractwa i Jego współpracowników, wyrażając nadzieję, że również w dzisiejszych czasach Bracia będą wstawiali się za nami i wypraszali nam potrzebne łaski.

    Odpowiedź Pana Boga

      Kiedy człowiek ma pragnienie zgodne z wolą Bożą, On w swojej mocy i sile wybiega na spotkanie ludzkich oczekiwań i im błogosławi. Tak też się stało z życzeniem, aby Bracia Męczennicy Polscy, nie tyle przez wspomnienie historii, ale łączność z nami w świecie Ducha (zob. dogmat o obcowaniu świętych), wypraszali potrzebne łaski.
      Zatelefonował do mnie ks. Radosław Rafał, misjonarz Świętej Rodziny, który towarzyszył wówczas o. Johnowi Bashoborze w jego ewangelizacyjnej podróży po Polsce. Poinformował, że ojciec John chętnie odwiedziłby Kazimierz Biskupi, nasze Seminarium i zatrzymałby się, aby u nas odpocząć. Akceptacja i radość to była nasza reakcja na taką wiadomość. Ustaliliśmy termin. Listownie poinformowałem księży z parafii misjonarskich i odpowiedzialnych za wspólnoty apostolskie, działające w Diecezji Włocławskiej. Bardzo wiele osób zapragnęło uczestniczyć w tej Mszy Świętej i modlitwie uzdrowienia, którą miał poprowadzić o. John. Z powodu bardzo wielu zgłoszeń, po to aby opanować liczbę uczestniczących, wprowadziliśmy karty wstępu. Czas na przygotowanie był bardzo krótki – dwa tygodnie. Ostro zabraliśmy się do pracy: księża, klerycy, Bractwo. Intencja tej modlitwy była klarowna: prosić o zdrowie duszy i ciała za wstawiennictwem Pięciu Braci Męczenników.
      8 listopada przybył do naszego Seminarium Ojciec John Bashobora, ks. Radek Rafał i tłumaczka Edyta, która w tej chwili przygotowuje się od wstąpienia do klasztoru.

      Ojciec John Bashobora życie i dzieło

      Ojciec John Baptist Bashobora mieszka i pracuje w diecezji Mbarara w południowo-zachodniej Ugandzie. Po studiach teologicznych otrzymał święcenia kapłańskie, a następnie kontynuował naukę na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, zakończoną uzyskaniem tytułu doktora. Posiada szczególny dar uzdrawiania, którym posługuje zarówno we własnej diecezji jak i w wielu krajach, do których podróżuje. Wielokrotnie odwiedzał Polskę. Jest człowiekiem niezwykle skromnym i pokornym, z dużym poczuciem humoru.
      Chciałbym w całości przytoczyć świadectwo tłumaczki Edyty Tombarkiewicz o kapłanie z dalekiej Ugandy pt. „Ks. John Bashobora – prywatnie”, zamieszczony na stronie internetowej dwutygodnika „Szum z nieba”, w którym zobaczymy, na czym polega jego dzieło i misja: „Osobiście określiłabym go „mistrzem współczucia”. Gdy w roztargnieniu o kimś zapomni, potrafi zawołać tłumacza, by tę osobę przyprowadzić, bo może poczuła się urażona. A w innym momencie krzyknie: „To nie dla realizacji własnego planu tu przyszedłeś, zastanów się, czego chce od ciebie Jezus!” i odsyła kogoś z odwagą ojca Pio. Wie, że ten człowiek wróci, ale już inny, prawdziwy. Bo tu chodzi o autentyczność.
      O. dr John Bashobora […] jest odpowiedzialny za duszpasterstwo i koordynację ruchu Odnowy w Duchu Świętym, jest też jej kierownikiem duchowym. Krajowy cenzor wydawnictw katolickich. Oprócz intensywnej pracy duszpasterskiej opiekuje się pięcioma tysiącami sierot. Zbudował im dwie szkoły podstawowe, dwie średnie, a pozostałe dzieci uczęszczają do szkół rządowych. Dzięki ojcu powstały dwa sierocińce, a budowa kolejnych jest w planach. W Polsce od czterech lat głosi rekolekcje ewangelizacyjne z posługą uzdrowienia i uwolnienia.
      TAK TO SIĘ ZACZĘŁO… Pierwszy raz tłumaczyłam ojca Johna w 2008 roku. W Gdańsku – Matemblewie zgromadziło się wtedy osiem tysięcy ludzi. Nie miałam pewności, czy zrozumiem jego akcent. Zawierzyłam to wszystko Bogu, bo nie było czasu na zapoznanie się z ojcem. Niezłe ryzyko, mając na uwadze ogromny tłum, przed którym i bez tłumaczenia uginały mi się nogi. Ale udało się! Nawiązaliśmy dialog serc, a to pomogło zrozumieć intencje i głoszone Słowo.
      DAR RADY. Ojciec wykorzystuje każdą wolną chwilę na spotkanie z drugim człowiekiem. Tamtego dnia, gdy jeszcze się nie znaliśmy, on w przerwie po konferencji rzucił: „Ty nie będziesz tłumaczem, ale apostołem”. Spojrzałam na niego ze znakiem zapytania w oczach, ale on już rozmawiał z Leszkiem Dokowiczem – nawróconym reżyserem filmowym o tym, jak wzmocnić katolicki przekaz w mediach. Wielu prosi go o rady w biznesie, choć niby czemu miałby się znać na zarządzaniu? A jednak – po prostu zna się na ludziach. Doktorat z teologii duchowości i psychologia to mocne fundamenty pod charyzmat rozeznania. Łaska Boża w pełni wykorzystała naturę.
      ŻYCIE NAM SIĘ ZMIENIŁO. W relacji z Jezusem nie ma półśrodków. „Nawiąż z Jezusem osobistą relację” – zachęca. Słabych i niedowierzających błogosławi i podnosi: „Będziesz odnosił sukcesy i wzrastał w mocy Chrystusa”. Kiedyś powątpiewałam, czy każda taka modlitwa działa. Ale kiedy widziałam te same osoby po kilku miesiącach na innym spotkaniu z ojcem, aż oczom nie wierzyłam. Przychodziły już tylko powiedzieć: „Dziękujemy za tę ojca wiarę w niemożliwe – życie nam się zmieniło”. Słowo ma moc – to, co wypowiadamy, nawet w wolnym czasie, w prywatnych rozmowach, niesie błogosławieństwo albo przekleństwo. Dlatego u ojca nie ma przypadkowych frazesów.
      NOCNE ROZEZNAWANIE. Niektórzy po cichu mówią o nim „wcielona pokora”. Pod koniec rekolekcji pyta kapłanów i teologów, jak podobały im się konferencje i czy zauważyli coś „nieteologicznego”, albo czy coś można ująć lepiej. Głoszenie, z pozoru spontaniczne, jest precyzyjnie rozeznawane nocą.
      Kiedyś o północy, gdy po kilku ciężkich dniach poprosił mnie o przetłumaczenie emaila, rozpłakałam się ze zmęczenia. Chciałam pomóc, ale już nie mogłam. Powiedziałam wtedy, że mam 29 lat i nie daję rady tak intensywnie pracować, jak więc robi to on mając lat 64? „Siłę daje mi wstawanie w nocy” – odpowiedział. „To czas na spotkanie z Jezusem. Bez tego nie ruszyłbym z miejsca. Czy śpię godzinę, czy całą noc, punkt trzecia jestem przez Niego budzony”. Jezus był dostępny dla ludzi przez cały czas. Czy i ja jestem gotowa na takie posłuszeństwo?
      NIEWOLNIK CHRYSTUSA. Podąża tylko tam, gdzie Jezus chce. Nieustannie pyta o Jego wolę. Zamiast modlić się w podanych intencjach – pyta najpierw: „Jezu, jak chcesz dotknąć tego człowieka?”. Budzi też pragnienie, aby każdy, kto przychodzi po modlitwę sam wołał do Jezusa w odpowiedzi na Jego pytanie: „Co chcesz, abym Ci uczynił”. Nie przyjmuje zaproszeń na wystawne kolacje, odpowiada: „Jestem tu dla misji, do której powołał mnie Chrystus”. Często też powtarza: „Tu nie chodzi o nas, ale o Jezusa!”. Chodzący w świetle objawienia wprowadza człowieka w rozmowę z żywym Bogiem. Uczy dialogu z serca do serca. Zawstydza postawą nieustannego zasłuchania, a najgłębsze teologiczne prawdy przekazuje podczas wspólnego posiłku lub wieczornych rozmów.
      PRZYPADEK CZY WIARA? Raz wiozłam ojca i bardzo się spieszyliśmy, a tu korek na obwodnicy trójmiejskiej. „No to klapa” – pomyślałam – „Nigdzie nie uciekniemy.” A ojciec mówi: „W imię Jezusa proszę się rozjechać”. Stało się tak, że tylko po środkowym pasie pojazdy sunęły do przodu, a potem zrobiły nam miejsce, niczym karetce pogotowia. Po 5 minutach wyjechaliśmy z korka. Przypadek, czy wiara?
      SAMOCHÓD CHWAŁY. Innym razem nocowaliśmy 500 metrów od hali, w której ojciec głosił. Wsiedliśmy do samochodu – a on wypowiedział trzy krótkie słowa: „Jezu, Chwała Tobie!”. Błyskawicznie włączyliśmy się w modlitwę i samochód napełnił się chwałą Bożą. Namaszczenie Duchem Świętym spłynęło na każdego pasażera, bez wyjątku. Do hali dolecieliśmy jak na skrzydłach gołębicy. Nikt nie miał najmniejszej ochoty wysiadać. „Jak dobrze być kierowcą ojca Johna” – powiedział ojciec Radek (egzorcysta z Bąblina).
      CHARYZMATYCZNY KONTEMPLATYK. Mocno zdziwiłam się, kiedy poproszono mnie o tłumaczenie 8-dniowych zamkniętych rekolekcji z ojcem dla sióstr Karmelitanek Bosych. Pamiętałam go ze spotkań z tysiącami ludzi, gdzie skakał po scenie i śpiewał afrykańskie piosenki. Dopiero tu zobaczyłam, że duszą głęboko trwa w kontemplacji. Jako młody kapłan spędził trzy lata w zgromadzeniu zakonnym. Dobrze zna tajniki i mechanizmy życia wspólnotowego, a w ciszy odpoczywa. Na koniec rekolekcji – zapytał, czy mógłby częściej przyjeżdżać do sióstr, by odnowić swoją duchowość.
      EUCHARYSTYCZNY SZALENIEC. Siostry Pallotynki zaprosiły Ojca do wygłoszenia konferencji podczas ich ogólnopolskich rekolekcji w Gnieźnie. Godzina nie była do końca ustalona. Przyjechaliśmy zmęczeni po długiej trasie. Ktoś zaproponował herbatę – nie – ojciec chciał iść do kaplicy. Klęczał przed Najświętszym Sakramentem 2,5 godziny, notował coś, potem wstał i zaczął mówić. Uznał, że ważne było, aby wspólnie z siostrami przed głoszeniem Słowa trwać na adoracji. Nie wiedział jednak, że one wcześniej adorowały Jezusa przez prawie 3 godziny. Nigdy za dużo czasu z Ukochanym…
      STAWAĆ SIĘ JEZUSEM. Ojciec John uczy swoją postawą, że chrześcijanin musi być przekonany, że nie jest społeczną ofiarą i wygrywa wszędzie dzięki Chrystusowi. Jesteśmy stworzeni do życia w obfitości, które Jezus nam obiecał. Oddając się Mu pozwalamy, by przeniknął nasze pragnienia. Jako synowie i córki Boga przez chrzest święty przyjmujemy charakter Jezusa. „Trzeba Nim żyć i całkowicie Mu zaufać, a wtedy on wypełni naszą codzienność, stajemy się Nim” – woła.
      ŻYWA EWANGELIA. Zawsze prosiłam Boga, aby pozwolił mi zgłębić swoje Słowo i nim żyć. Uczynił to przez kontakt z osobami, które bardzo dosłownie potraktowały ewangelię. Mija 5 lat od pierwszych tłumaczonych przeze mnie rekolekcji, a jeszcze ani razu nie stwierdziłam, że już coś słyszałam i nie ciekawi mnie. Za każdym razem pozostaje we mnie inna treść, nawet z tego samego głoszenia. Odkąd zamiast tylko tłumaczyć, zaczęłam zatrzymywać w sobie głoszone Słowo - posługa sprawia mi ogromną radość, a moje życie diametralnie się zmieniło”.

      Przebieg wizyty

      7/8 listopada w nocy o. John przyjechał. Rano o 930 już stał na ambonie. Przeprowadził dzień skupienia dla naszej wspólnoty zakonnej i dla księży MSF z całej Polski. Usłyszeliśmy słowa potrzebne do pogłębionego przeżywania drogi do kapłaństwa i samego kapłaństwa.
      Ojciec John modlił się indywidualnie nad każdym, kto tego potrzebował. Omodlił także nasz klasztor. Jego modlitwa ogarnęła całą jego historię, teraźniejszość i przyszłość.
      O godzinie 1830 rozpoczęła się Msza Święta w intencji rodzin od odmówienia Nowenny do Świętej Rodziny. Prawie 30 kapłanów zakonnych i diecezjalnych, pod przewodnictwem Ks. Biskupa Seniora Bronisława Dembowskiego, z ojcem Johnem Bashoborą  jako kaznodzieją wyszło procesyjnie, aby przy pełnym kościele i zatłoczonym wirydarzu, rozpocząć Mszę Świętą. Kazanie było o Miłości Bożej i ufności w nią. Po Mszy adoracja Najświętszego Sakramentu. Wspaniała modlitwa uwielbienia. Radość pokój serca. Takie uczucia nam towarzyszyły. Jezus przechodził i leczył zgromadzonych. Ojciec dotarł z Najświętszym Sakramentem do każdego. Często się zatrzymywał.
      Po nabożeństwie Charyzmatyk modlił się indywidualnie nad wieloma osobami prawie do 24:00 godziny. Można by wiele mówić na temat wzruszeń, modlitwy, uzdrowień. Ale, po co? Wystarczy przytoczyć kilka świadectw i wyobrazić sobie, co w tym dniu, w tym czasie się wydarzyło:
      Świadectwo Matki 6-ciorga dzieci

      Jestem matką szóstki dzieci. Mieszkamy w Żychlinie. Dwa lata temu stwierdzono u mnie guzka ślinianki. Diagnoza była przygnębiająca-chłoniak złośliwy. Operowano go, ale po roku odrósł. Drugą operację - w klinice w Poznaniu-przeżyłam we wrześniu ubiegłego roku. Po tym zabiegu na twarzy, w miejscu cięcia pojawił się guz, który rósł i zniekształcał mi twarz. Byłam trzykrotnie w klinice w Poznaniu, ale mnie odsyłano. Nie było jednoznacznej diagnozy: przetoka, zebrana ślina, nowy guz. Zastanawiano się czy to operować od środka, czy na zewnątrz. Ta sytuacja trwała 6 tyg., a guz rósł - był już większy niż orzech włoski. Wtedy właśnie, ksiądz, Misjonarz Świętej Rodziny z Kazimierza Biskupiego - na wieść o moich kłopotach zdrowotnych - odprawił w Kazimierzu Mszę św. w mojej intencji. Na drugi dzień guz się zmniejszył, a po dwóch dniach zniknął. Wchłonął się nieodwracalnie. Chwała Panu!

      Uzdrowienie kręgosłupa prawie osiemdziesiąt letniej kobiety

      8 listopada braliśmy udział we Mszy św. w Kazimierzu B. i  modlitwie o uzdrowienie, którą prowadził o. John Bashobora. Zabraliśmy też moją mamę, która choruje od niepamiętnych czasów na różne choroby, ale ostatnio jej stan się pogorszył i od dłuższego czasu chodziła o kuli. Baliśmy się trochę tłoku podczas tego wydarzenia, […]. Jednak organizacja była świetna i najciężej chorzy mieli siedzące miejsca w prezbiterium.
      Po modlitwie ogólnej, charyzmatyk modlił się indywidualnie nad tymi, którzy o taką modlitwę poprosili. Mama stała również w tej kolejce, opierając się na kuli. Kiedy podeszła do o. Johna ten zachował się zupełnie jak Jezus. Powiedział: Najpierw musisz przebaczyć tej osobie z przeszłości, której nie przebaczyłaś. […]. Następnie położył na nią ręce i mama odrzuciła kulę, z którą musiała poruszać się nawet po mieszkaniu. Obecnie, nawet wychodząc po zakupy nie bierze kuli. Nie ma też nienaturalnie wypchniętego biodra, co poprzednio było b. widoczne. Wierzymy, że dla Jezusa nie ma rzeczy niemożliwych, a tylko w Jego Imię uzdrawia J.Bashobora. Chwała Panu!

      Świadectwo mężczyzny ok. 50 lat

      Jestem mężczyzną ok. 50 lat. Dwa lata temu miałem zoperowane kolano. Łękotka, po urazie sportowym uwięzła w komorze kolana. Postępująca chondropatia spowodowała, że stosunkowo prosty zabieg usunięcia resztek łękotki, przerodził się w poważną operację, podczas której lekarz zszył popękaną łękotkę i poprzez szereg mikro złamań pobudził chrząstkę, do regeneracji. 1,5 miesiąca o kulach, brak dobrej rehabilitacji – dopiero po trzech miesiącach od operacji mogłem liczyć na zabiegi rehabilitacyjne, to wszystko spowodowało, że chodziłem kulejąc, i odczuwając ogromnym ból w kolanie oraz miałem uczucie niepewności, niestabilności. 3 dni przed Mszą o uzdrowienie spiesząc się spadłem z kilku schodów. Kontuzja odnowiła się. Ogromny ból w kolanie. Nie możność normalnego chodzenia. W takim stanie uczestniczyłem w Mszy Św. o uzdrowienie i prosiłem Boga o pomoc, ale mówiłem sobie tak, „ …ale wiesz Panie Boże, inni bardziej potrzebują. Zajmij się nimi”. To, że z moim kolanem jest dobrze odkryłem po dwóch dniach od Modlitwy. Nagle zacząłem chodzić bez bólu i niepewności w kolanie. Do dziś dziękuję Panu Bogu, że przez wstawiennictwo 5 Braci Męczenników dokonał tego małego, ale jakże dla mnie ważnego cudu. Bogu niech będą dzięki!

      Świadectwo kobiety, wyższe wykształcenie

      Od wielu lat chorowałam na bielactwo, lekarze nie znając przyczyn choroby nie potrafili mi w żaden sposób pomóc. Proponowano mi bardzo skomplikowaną, długotrwałą terapię, która jednak uszkadzała wątrobę, nerki i inne narządy wewnętrzne, dając kilkanaście procent szans powodzenia.
      Zrezygnowałam z niej i całe lata usiłowałam godzić się z wyglądem, radzić sobie ze swoją psychiką, z dopadającymi mnie depresjami. Nigdy wcześniej nie modliłam się o uzdrowienie, uznając, że inni mają dużo większe problemy ze zdrowiem, a ja tylko muszę się  nauczyć z tym żyć.
      Podczas modlitwy ojca Johna Bashobory, kiedy zapytał, o co prosisz, co chcesz aby Bóg uczynił, pierwszy raz w życiu pomyślałam właśnie o mojej chorobie i poprosiłam o uzdrowienie z niej.
      Po tygodniu, potem po dwóch zauważyłam, że coś się dzieje sądziłam, że mi sią wydaje, ale moi najbliżsi potwierdzili, że widać zmiany. Po miesiącu mogłam już powiedzieć, że objawy choroby znikają, Jest jeszcze wiele zmian, ale już nie są tak widoczne, cały czas ustępują.
      Dziękuję Bogu za uzdrowienie.
      Konkluzja
      Historia Pięciu Braci Męczenników Polskich splotła się z ewangelizacyjną działalności o. Johna Bashobory i przyniosła eksplozję wiary i ufności wobec Jezusa Lekarza dusz i ciał. Postanowiliśmy dalej kontynuować w każdy trzeci czwartek miesiąca Mszę w intencji rodzin z modlitwą o uzdrowienie poprzez wstawiennictwo Braci. Przybywa coraz więcej ludzi. Chwała Panu!
      ks. Adam Bajorski MSF

      Brak komentarzy:

      Prześlij komentarz