Były doradca Putina: To był rozkaz z Kremla. Brano też pod uwagę polski samolot
24.07.2014 17:12
- Zestrzelenie malezyjskiego boeinga nie było pomyłką, tylko wykonaniem rozkazu z Kremla - mówi Andriej Iłłarionow, były doradca Władimira Putina, w rozmowie z "Super Expressem". Jego zdaniem Rosjanie rozważali też samolot lecący z Warszawy, ale "śmierć Polaków nie byłaby wystarczająco wymowna".
- Jedyna wersja, która znajduje potwierdzenie w faktach, to ta o celowym dokonaniu zamachu terrorystycznego z rozkazu najwyższych władz rosyjskich - mówi w wywiadzie dla "Super Expressu" Andriej Iłłarionow, były doradca ekonomiczny Władimira Putina. Jego zdaniem nie było możliwości pomylenia malezyjskiego boeinga z ukraińskim samolotem transportowym ze względu na inną prędkość oraz pułap przelotu.
Jego zdaniem na odpowiedzialność rosyjskich władz wskazuje też ujawniona przez SBU rozmowa jednego z separatystów z rosyjskim dowódcą. Separatysta "był w szoku", gdy zorientował się, że zestrzelił cywilny samolot. - Z kolei rosyjski oficer reaguje na wszystko z ogromnym spokojem. Wygląda na to, że doskonale wiedział, w co wymierzono rakiety BUK - twierdzi Iłłarionow.
Warszawa albo Amsterdam
Iłłarionow stawia też tezę, że nieprzypadkowo zestrzelono właśnie samolot lecący z Amsterdamu. - Już dawno temu ludzie pracujący w sztabie generalnym mówili mi, że ich plany wojny nuklearnej zakładają w pierwszej kolejności atak na Amsterdam i Warszawę - mówi. Jego zdaniem wybrano Holandię, by "uniknąć skojarzeń ze Smoleńskiem"; ponadto "śmierć głównie Polaków nie byłaby wystarczająco wymowna". Iłłarionow zaznacza też, że żaden samolot z Warszawy nie leciał nad strefą konfliktu.
Andriej Iłłarionow jest ekonomistą i analitykiem był doradcą Władimira Putina w latach 2000-2005, obecnie to krytyk polityki Kremla.
Więcej w "Super Expressie"
Jego zdaniem na odpowiedzialność rosyjskich władz wskazuje też ujawniona przez SBU rozmowa jednego z separatystów z rosyjskim dowódcą. Separatysta "był w szoku", gdy zorientował się, że zestrzelił cywilny samolot. - Z kolei rosyjski oficer reaguje na wszystko z ogromnym spokojem. Wygląda na to, że doskonale wiedział, w co wymierzono rakiety BUK - twierdzi Iłłarionow.
Iłłarionow stawia też tezę, że nieprzypadkowo zestrzelono właśnie samolot lecący z Amsterdamu. - Już dawno temu ludzie pracujący w sztabie generalnym mówili mi, że ich plany wojny nuklearnej zakładają w pierwszej kolejności atak na Amsterdam i Warszawę - mówi. Jego zdaniem wybrano Holandię, by "uniknąć skojarzeń ze Smoleńskiem"; ponadto "śmierć głównie Polaków nie byłaby wystarczająco wymowna". Iłłarionow zaznacza też, że żaden samolot z Warszawy nie leciał nad strefą konfliktu.
Andriej Iłłarionow jest ekonomistą i analitykiem był doradcą Władimira Putina w latach 2000-2005, obecnie to krytyk polityki Kremla.
Więcej w "Super Expressie"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz