http://www.stadionowioprawcy.net/index.php?page=news&id=256
To, że "Staruch" w ogóle siedzi w areszcie, to jeden z największych skandali w wymiarze sprawiedliwości - blamaż prokuratury, policji i sądu. "Newsweek" jako pierwszy poznał wszystkie dowody prokuratury - zeznania świadków, ustalenia policji, wyniki ekspertyz i eksperymentu procesowego.
Piotr S., pseudonim Staruch, siedzi od ośmiu miesięcy nie dlatego, że coś na niego jest. Siedzi, bo tak się spodobało dwóm prokuratorom. Poznaliśmy dowody przestępstw „Starucha". Szyte grubymi nićmi.
Znajomi mówią, że dziennikarz Wojciech Staruchowicz trochę zdziwaczał. Dziwaczeć zaczął mniej więcej 29 maja 2012 r. - tego dnia sąd aresztował jego syna, Piotra. Zarzut: udział w gangu i handel narkotykami, za co grozi ponad 10 lat w kryminale.
Wojciech Staruchowicz najpierw napisał gorzki list otwarty do Adama Michnika. Zabolało go, że były pracodawca, "Gazeta Wyborcza" , nazywa Piotra hersztem kiboli Legii. Potem założył profil na Twitterze. Od miesięcy co kilka dni wpisuje apel do premiera i ponad 600 followersów: "Panie Tusku, oddaj mi syna".
Piotr S., "Staruch" , od ośmiu miesięcy siedzi w areszcie. Zasłużenie? "Newsweek" jako pierwszy poznał wszystkie dowody prokuratury: zeznania świadków, ustalenia policji, wyniki ekspertyz i eksperymentu procesowego. Przeanalizowaliśmy dziesiątki stron dokumentów.
Wniosek? To, że "Staruch" siedzi w areszcie, zakrawa na jeden z największych skandali w wymiarze sprawiedliwości.
1.
Piotr S., 29 lat, znany jako "Staruch" przywódca kibiców warszawskiej Legii. Nie jest aniołem, ma na koncie wyrok w zawieszeniu za rozbój na kibicu Polonii Warszawa (pobił go i zabrał mu torbę z koszulką, klapkami oraz żelem pod prysznic). Zasłynął uderzeniem w twarz piłkarza Legii Jakuba Rzeźniczaka. Uznawany za twórcę hasła "Tusk, matole, twój rząd obalą kibole". Ikona polskiego kibolstwa. Zajęcie: domowe studio tatuażu. Majątek: brak.
Ze "Staruchem" sympatyzuje prawica, a "Staruch" sympatyzuje z prawicą pisywał felietony do "Gazety Polskiej Codziennie" . Ta przedstawiała go krótko: "przeciwnik rządów Tuska" .
W grudniu 2011 r. "Staruch" wychodzi z aresztu po sprawie o rozbój. Jest negatywnym bohaterem mediów. Kibol, stadionowy rozrabiaka. Wiadomo, Kiedy pół roku później prokuratura ogłasza, że handlował narkotykami i był członkiem gangu, nikt się specjalnie nie dziwi.
2.
Jesień 2011 r. Prokurator Dariusz Żądło
przesłuchuje świadka koronnego Marka H., "Haniora" . Chociaż "przesłuchuje" to za duże słowo. "Hanior"; swobodnie snuje opowieść o Teddy Boys 95, kibolskiej bojówce, która handluje narkotykami. - Grupa od początku istnienia wzorowała się na chuliganach z Anglii, bo cały świat chuligański, jeśli chodzi o kibiców, zaczął się właśnie w Anglii. Również ostatecznie to w Anglii premier Thatcher zlikwidowała ten problem. U nas do tej pory niestety nie udało się zrobić porządku z chuliganami stadionowymi - wymądrza się stukilogramowy facet, narkotykowy diler, z dużym doświadczeniem w bójkach podczas kibolskich ustawek.
Prokurator Żądło słucha.
"Hanior" opowiada o swojej grupie Teddy Boys. Należą do niej zakapiory o ksywkach; Peron, Kocioł, Słowik, Kiełek, Pepsi Cola, Chałabała, Brad Pitt, Dziwisz, Janek Zapiekanka. Chaotyczny pitawal.
Wreszcie koronny przechodzi do konkretu: - Ludzie grupy Teddy Boys, z którymi popełniałem przestępstwa poza samymi ustawkami, to... - i wymienia 24 nazwiska.
Nie wymienia "Starucha" .
Prokurator Żądło wciąż słucha.
3.
Znienacka "Haniorowi" wraca pamięć. Mówi o Marcinie S., "Norwegu": - Wspomniałem, że on skontaktował mnie z Piotrem S., "Staruchem" szefem kibiców Legii Warszawa. To ja S. sprzedałem w 2010 r. kilo amfetaminy. Było tak, że w maju 2010 r. skontaktował nas ze sobą "Norweg" , "Staruch" chciał ode mnie brać amfetaminę, bo wysyła amfetaminę do Szwecji.
"Hanior" opowiada: ze "Staruchem" spotkał się na stacji BP na warszawskim Wale Miedzeszyńskim. Omówili interes, "Staruch" zdecydował się na kilo amfetaminy za 7 tys. zł. Uzgodnili, że za godzinę amfetaminę przywiezie na stację Rafał Sz., pseudonim Hrabia. Sam "Hanior" przekazywania amfetaminy nie widział, przekazał ją "Hrabiemu", a ten dalej. Po dwóch dniach spotkał się ze "Staruchem", który chciał wziąć kolejne pięć kilo. Do transakcji nie doszło, nie dogadali się co do ceny.
"Hanior" przyznaje: "Staruch" nie należał do grupy Teddy Boys. Zajmował się dopingiem na meczach Legii, flagami klubowymi, relacjami między kibicami a piłkarzami. - On jest znaną postacią - "Hanior" popisuje się znajomością prasówki. - Ostatnio zasłynął tym, że uderzył piłkarza Legii Jakuba Rzeźniczaka.
'Hanior" zeznaje w szczególny sposób. Rzuca dziesiątkami nazwisk, ksywek, miejsc. Jakby miał przestępcze ADHD. Wszystko mało konkretnie. Na jednym z przesłuchań w wyliczance zatrzyma się tylko po to, żeby opisać transakcję ze "Staruchem , i popędzi dalej.
Na innym przesłuchaniu rozgaduje się na temat, którego prokurator nie puści mimo uszu: - Od 2008 r. grupa Teddy Boys przygotowuje się do Euro 2012 w Polsce. Chce pokazać całej Europie, że jest najlepsza w Polsce. Wiem, że Teddy Boys zaprosili już do Polski na Euro kibiców, chuliganów z takich klubów, jak FC Den Haag, Juventusu Turyn oraz kiboli z zaprzyjaźnionych miast w Polsce. Wspólnie wszyscy phcą na terenie Polski podczas Euro bić się chuliganami z Niemiec, Anglii i Rosji. Do Ruro tylko kilka miesięcy. Dariusz Żądło po zeznaniach "Hanio" - wszczyna śledztwo w sprawie handlu narkotykami przez zorganizowaną grupę przestępczą. Jest jesień 2011 r,
4.
Przez następnych kilka miesięcy nikt w prokuraturze nie kiwnie palcem, by weryfikować sensacje Haniora". Prokuratura wierzy na słowo Markowi H., który ma za sobą 6 lat więzienia za rozboje i kradzieże, rok za pobicie policjanta i 2 lata za kolejny rozbój. No, ale jest świadkiem koronnym.
24 maja, na ostatnim przesłuchaniu przed akcją policji, "Hanior" znów ma ADHD, Sypie ksywkami i przestępstwami. O "Staruchu" nie pada ani słowo.
Prokurator na podstawie jednej opowieści "Haniora" sprzed pół roku zarządza zatrzymanie "Starucha". Policjanci pukają do niego o 6 rano. Szukają dowodów przestępstw. Znajdują kilka pendrive'ów, laptopy "Starucha" i jego dziewczyny. Dwie umowy-zlecenia z "Gazetą Polską Codziennie", I dwa cudze dowody osobiste. Każą "Staruchowi" rozebrać się do pasa. Fotografują. Notują: "Wymieniony na plecach posiada tatuaż Matkę Boską zajmujący cale plecy wymienionego. Wykonano cztery fotografie. Więcej tatuaży na ciele nie ujawniono".
"Staruch" zeznaje: - Od czasu wyjścia z aresztu nie popełniłem żadnego przestępstwa. Staram się żyć zgodnie z prawem. Dzisiejsze zatrzymanie mocno mnie zdziwiło. Nie mam pojęcia o żadnej grupie zorganizowanej, nigdy nie handlowałem narkotykami. W domu nie posiadam rzeczy prawnie zabronionych.
To jego ostatnie słowa do protokołu. Od tej pory konsekwentnie odmawia zeznań.
5.
Prokuratura stawia mu dwa zarzuty: udział w gangu, handel kilogramem i próbek
kupienia pięciu kilogramów amfetaminy. Wszystko w oparciu o 800 słów, jakie powiedział prokuratorowi Żądle "Hanior"
Posiedzenie sądu w sprawie aresztu. Obrońca "Starucha" nie w formie. Próbuje wziąć sąd na litość: rodzice nie żyją razem, "Staruch" opiekuje się chorą matką, ma chory staw i zapalenie spojówek.
Sędzia decyduje: trzy miesiące aresztu, bo "Hanior" bardzo dokładnie przedstawił okoliczności transakcji, której przedmiotem był kilogram substancji psychotropowej (...), a nadto rozpoznał Piotra S. na okazanych mu fotografiach.
No i jeszcze obawa matactwa. Wynika z wielowątkowego charakteru śledztwa i liczby osób z zarzutami.
Wielowątkowość będzie miesiącami słowem kluczem tej sprawy.
"Staruch" wędruje za kratki.
6.
Ciekawe: prokuratura w żaden sposób nic konfrontuje tego, co powiedział "Hanior" z innymi dowodami. Nie wykonuje prostych ruchów - jak choćby sprawdzenia, czy komórki "Haniora", "Hrabiego" i "Starucha logowały się w maju 2010 r. w tym samym czasie do BTS-ów w pobliżu BP.
Mówi osoba znająca akta sprawy: - Prokuratura nie sprawdza BTS-ów, bo Hanior" nigdy nie miał telefonu do Starucha". Prowadził szczegółowe zapiski, notatki, ale nie ma w nich telefonu do Piotra S.
Prokuratura nawet nie ogląda stacji BP. Dlaczego powinna?, o tym za chwilę.
ht="28">
Prokurator nic nie robi. "Staruch" siedzi. W sierpniu zastępca prokuratora generalnego Marzena Kowalska przedłuża śledztwo do marca 2013 r.
Tymczasem prokurator Żądło przekazuje sprawę Walerianowi Janasowi. Według niego "sprawa ma charakter wielowątkowy i wieloszynowy oraz jest rozwojową".
"Staruch" siedzi. W areszcie jest izolowany - w końcu jest członkiem groźnego gangu.
7.
Czas płynie. Prokurator nie chadza na ogłoszenia decyzji w sprawie przedłużenia aresztu. Ma czas i jest spokojny: kolejne sądy będą przyklepywać areszt. Dlaczego? Bo za handel narkotykami grozi wysoka kara. A "Staruch" to recydywa. Sędziowie zachowują się, jakby nie czytali akt. Klepią wszystko, co podsuwa im prokurator. "Staruch" siedzi.
Tymczasem w śledztwie zaczynają się dziać cuda. Prokurator odrzuca wniosek o konfrontację "Starucha ze świadkiem koronnym. Ale wycofuje się z zarzutu o udział w gangu. Zostawia handel amfetaminą.
"Hanior" opowiada, że w sprawie amfetaminy ze "Staruchem" skontaktował go Marcin S., "Norweg". Ale ten zaprzecza.
Pod koniec października prokurator wpada na koncept: stawia zarzuty "Hrabiemu" - temu, który miał przekazywać amfetaminę "Staruchowi". Wysyła po niego policję. Ale "Hrabia" zniknął. Od 20 lat nie mieszka pod adresem, pod którym szuka go prokurator. Prawdopodobnie wyjechał z Polski. Prokuratura nie znajduje śladów narkotyków w mieszkaniu samochodzie ani na ubraniach Piotra S. "Staruch" siedzi.
8.
Prokuratura bebeszy komputery "Starucha". Znajduje zdjęcia z wczasów w Turcji i listy kibiców z wyjazdów na mecze Legii. Słabo.
Pięć miesięcy od aresztowania prokurator ma nowy koncept: dowody osobiste. U "Starucha" w mieszkaniu znaleziono dwa, Magdaleny Z. i Macieja Ch. Oboje zeznają, że dokumenty zgubili na meczu Legii. A do Piotra S. jako gniazdowego Legii trafiają wszystkie tego typu rzeczy. Prokurator mimo to stawia "Staruchowi" kolejny zarzut - ukrywanie dowodu, którym nie miał prawa rozporządzać.
Żeby znaleźć coś jeszcze, dociera do Szczecina, do właścicielki mieszkania, które wynajmował Piotr S. Ale to ślepy zaułek.
W tym czasie policja wpada do domu narzeczonej "Starucha" i zabierają kajdankach na komendę. Chce, by sąd zbadał w trybie przyspieszonym jej sprawę: na meczu Legii znajdowała się w innym sektorze niż wskazany na jej bilecie. Noc spędza na dołku. Sąd odmawia sądzenia w trybie przyspieszonym.
Prokuratorowi nie dzwoni żaden alarmowy dzwonek, gdy jego świadek koronny zaczyna się wikłać w zeznaniach. W 2011 r. zeznał, że "Staruch" nie był w Teddy Boys.
Rok później zmienił zdanie: - On był aktywny w grupie Teddy Boys 95 - był ze mną kilkakrotnie na spotkaniach, tzw. ustawkach, bił się z kibolami z innych klubów.
Inna sprzeczność; Hanior" najpierw opowiada, że ze "Staruchem" poznał go "Norweg". Potem, że jednak poznał go przez Damiana K., kolegę z więzienia we Włocławku. Ale Damian K. zaprzecza. O "Haniorze" ma złe zdanie: - Unikałem go. Mam negatywny stosunek do narkomanów i dilerów. Straszył mnie, chciał, żebym w zakładzie karnym we Włocławku rozprowadzał narkotyki. Odmówiłem.
Inny członek Teddy Boys tak charakteryzuje "Haniora': uzależniony od narkotyków, agresywny, wiecznie spocony. Po działce lubi się wywyższać.
Staruch" siedzi.
9.
Rzutem na taśmę (do końca 2012 roku śledztwo musi być zamknięte) prokurator organizuje eksperyment procesowy. Jedzie z "Haniorem" na stację BP, na której miało dojść do przekazania amfetaminy. Nie wiadomo, na czym polega eksperyment. Czego ma dowieść. "Hanior" pokazuje prokuratorowi stację. Kilka zdjęć. Zrobione,
Walerian Janas zapomina odnotować, w jak ruchliwym miejscu znajduje się stacja BP. Oraz ile razy na godzinę przejeżdża tamtędy patrol policji. Oraz że każdego z jej zakamarków strzegą kamery monitoringu - na samej stacji kilkanaście, w zaułku, w którym miało dojść do transakcji - dwie. Amfetaminą w takim miejscu handlować może tylko skończony idiota.
Z opinii więziennego psychiatry o Piotrze S.: "Sposób wypowiedzi, prezentowany przez niego zasób słów i pojęć wskazują na dobry poziom intelektualn".
Nikt, żaden świadek, żaden dowód nie potwierdza słów "Haniora". Kiedy w jakimś przebłysku prokurator pyta go, dlaczego opowiada różne wersje związków "Starucha" z Teddy Boys, ten odpowiada dość pokracznie: - Ponieważ w pewnym kontekście mogło tak być, bo ostatecznie nie wiem, czy do tej grupy należał.
Jeden z prawników znających sprawę:
- Nie podejrzewam, że ta grubymi nićmi szyta sprawa to zemsta Tuska. Ale politycz nie to prędzej czy później w niego uderzy.
"Staruch" siedzi.
10.
Akta sprawy "Starucha" mają tyle stron, co akta sprawy o kradzież roweru. Cztery chudziutkie tomy, spięte różową gumką.
Akt oskarżenia w sprawie, za którą można zarobić 12 lat, liczy 3 strony. Z zarzutu udziału w gangu wycofała się prokuratura.
21 świadków, z czego o amfetaminie mówi tylko jeden. Niestety, nienaoczny.
Ciotki "Hrabiego", według której "Hrabiego" w maju 2010 r. nie było już w Polsce, nie ma na liście świadków. Mizeria.
"Hrabiego", jedynego świadka, który mógłby pomóc w ustaleniu, jak naprawdę było z amfetaminą, nikt nie szuka. Prawdopodobnie wyjechał za granicę, ale nie jest ścigany międzynarodowym listem gończym.
Prokurator Walerian Janas jest niezrażony. W akcie oskarżenia chełpi się, że świadek koronny "ujawnił okoliczności popełnia kilkuset przestępstw dokonanych przez osoby działające w zorganizowanych grupach przestępczych oraz wskazał osoby, które dopuściły się tych przestępstw".
Mówi jeden z pracowników Prokuratury Generalnej: - Walerian ma kłopot. Zdaje sobie sprawę, że kiedy ta historia trafi na wokandę, każdy sąd rozniesie ją i jego na strzępy. A jednocześnie jest w nim jakaś zaciekłość. Może dlatego, że jest już w latach? Że liczy na awans? Że w prokuraturze uważają go za ziobrystę i sprawa "Starucha" pomoże mu odkleić tę łatkę?
3 stycznia sąd znów przedłuża areszt "Staruchowi". A potem sędzia zauważa, jaki dostał pasztet. Odsyła akta wyżej, do sądu okręgowego. Wskazuje, że potrzebne jest „(...) rozpoznanie tej budzącej zainteresowanie mediów i polityków sprawy z uwzględnieniem większego doświadczenia zawodowego i życiowego sędziów orzekających w sądzie okręgowym.
Sąd okręgowy przypatrzy się sprawie aresztu 29 stycznia. Dokładnie osiem miesięcy od wejścia policji po Piotra S.
Więc na razie "Staruch" wciąż siedzi.
źródło: Newsweek.pl
UDOSTĘPNIAMY DALEJ!
Strony
- Strona główna
- A co tam z Zenobiuszem
- A co z Mizią.
- A Vismaja z Mizią
- PROMIENIOWANIE KSZTAŁTU
- Antygrawitacja
- Orgonite Experiment
- Jak używać Orgonity
- Pralnia dla odważnych
- Anna Dąmbska."Świadkowie Bożego Miłosierdzia"
- Anna Dąmbska."Boże Wychowanie"
- Anna Dąmbska."Zaufajcie Maryi."
- Anna Dąmbska."Pozwólcie Ogarnąć się Miłości."
- Inkwizycja
- Wieści dziwnej treści.
- Samotny wilk.
- Orgonit ,i po sprawie.
- Żołnierz wyklęty - pomóżmy...
- Nazwiska potomków Mieszka I
- Medjugorie krytycznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz