2014-01-27 20:16
Otwieram internetowe wydania niemieckich dzienników „Die Welt” i „Frankfurter Allgemeine Zeitung” (FAZ). Dzisiaj wieczorem. I szukam na stronach głównych informacji o Ukrainie. O państwie europejskim liczącym 45 milionów mieszkańców i powierzchni dwukrotnie większej od Polski. O państwie, w którym – jak twierdzi czołowy polityk PiS Adam Lipiński – trwa już wojna domowa. A jeśli nie jest to jeszcze wojna domowa, to na pewno wypowiedzenie posłuszeństwa przez Ukraińców urzędującej władzy. Nie wszystkich, ale w jakim zakątku globu wszyscy protestowali. Zawsze jest jakaś awangarda, liderzy, przywódcy. Nie ma więc ani słowa w dwóch czołowych dziennikach niemieckich o Ukrainie. Jest Syria i Grecja, i nowy wieżowiec we wschodniej części Berlina, ale nie ma nic o jakiejś wojnie domowej. Im Merkel też zakazała się wtrącać, tak jak Warszawie. Bo przecież nie sposób uwierzyć, że to milczenie Tuska i jego ekipy aż do wczoraj, aż do przesilenia na korzyść opozycji, było takie po prostu naturalne. Tak po prostu Graś siedział sobie w fotelu i powiedział sobie do Donalda Tuska: - Wiesz, zaczekajmy jeszcze kilka dni, przecież się nie pali, niech Wyborcza strzeli apel intelektualistów, a my go poprzemy… - rzekł Graś i zanurzył się w rozmyślaniach o swoim niemieckim pryncypale. Jeśli niemieckie media tak lekceważą temat Ukrainy, to warto zapytać, o co tu chodzi?
W naszej sieci blogerskiej i nie tylko, przecież wrze od rozważań. Tu powstaje Galicja, tu chcą Rzeszów, tu podział, a co na to CIA i Amerykanie, może to oni chcą zapobiec zbudowaniu Eurazji i tak sprytnie teraz rozbijają zapędy Moskwy, no ale są Niemcy. Przecież Niemcy mają tam swoje strategiczne interesy. Ale Rosja też. Putin nie odpuści Ukrainy, ale jest Olimpiada w Soczi, no to nie uderzy siłowo z Janukowyczem. A może uderzy? Tak w skrócie ciągnie się ukraińska wirówka. Sytuacja jest tak skomplikowana, wyrachowaniu towarzyszą oddolne spontaniczne protesty mieszkańców, że można snuć w nieskończoność kolejne spiski i objaśniać czytelnikom, jak wielcy tego świata rozgrywają biedny naród ukraiński. No, ale Zachód milczy. Może to nam, Polakom, pomieszało się w głowach, że tak emocjonujemy się naszym wschodnim sąsiadem, jego losami, a w gruncie rzeczy to tylko taka lokalna rozgrywka. Ale tak być nie może. Przecież nawet nasi intelektualiści wystosowali do premiera Tuska apel, żeby się sprężył. Czyli sprawa jest poważna. I co do tego nie ma wątpliwości. Jeśli bowiem Majdan pokonałby Moskwę i zbudował na gruzach postsowieckiej Ukrainy, w pełni niepodległe państwo, wolne zasadniczo, i od wpływów Rosji, i Niemiec, to koniec marzeń o Eurazji. Wtedy Donald Tusk i Angela Merkel odchodzą w niebyt polityczny. Bo koncept Eurazji ciągnącej się od Syberii po Ocean Atlantycki, został przez Berlin już kilka lat temu zaakceptowany.
W takiej sytuacji, Polska gapiąca się raz na Moskwę, raz na Berlin, byłaby anachronizmem politycznym. Wtedy Ukraina byłaby strategicznym partnerem dla Polski, z którym tworzyłaby wielki rów geopolityczny oddzielający Niemcy od Rosji. Czyli żegnaj Eurazjo! Wtedy stabilizowałby się pozycja mniejszych państw w Europie, takich jak Węgry, Litwa, Słowacja, może nawet dołączyłaby z czasem Białoruś. Widać doskonale, że gra toczy się o najwyższą stawkę, o nowy podział Europy, a w Paryżu czy Londynie cisza, spokój, nic się nie dzieje. Kiedy w 1939 roku Niemcy i Sowieci rozprawili się z Polską, to z Zachodu można było usłyszeć jedno wielkie ufffff…… Może teraz też czekają na swoje uffff. Nie da się wytłumaczyć ani milczenia Zachodu, ani milczenia Ameryki. Między bajki można włożyć twierdzenia, że za wszystkimi działaniami na Majdanie stoją obce wywiady: CIA, FSB i BND. Że trwa jakaś wielka polityczna zakulisowa rozgrywka. Przecież w Waszyngtonie nie siedzą w gabinetach sami idioci i wiedzą, że wolna i niepodległa Ukraina to koniec imperialnych marzeń Rosji, to koniec Eurazji, a być może początek strategicznego porozumienia Polska – Ukraina. Na przekór wszystkim naszym sceptykom, którzy po tamtej stronie widzą jedynie polakożerczych banderowców. Rozliczenie Wołynia i tak jest nieuchronne. Ale na dziś, i na długie dekady, o wiele ważniejsze byłoby wyrwanie Polski i Ukrainy z objęć Berlina i Moskwy. Oczywiście, nie zrobi tego Tusk, ale też wątpliwe, czy zdolni są do tego liderzy ukraińskiej opozycji, na których stawiają niektóre stolice europejskie. Dziwi też brak jednego, konkretnego postulatu, który mógłby przyczynić się do przeprowadzenia Ukrainy na drugą stronę rzeki w sposób w miarę pokojowy, czyli postulatu natychmiastowych, przyspieszonych wyborów. Być może będzie tak, że Janukowycz sam ustąpi. Wiele tu zależy od Kremla, być może także od Waszyngtonu. Nie ulega jednak wątpliwości, że losy Ukrainy podyktują dalej losy całej Europy Środkowo – Wschodniej, w tym Polski. Widać też i czuć, że atmosfera na naszym kontynencie stała się duszna. Bankruci, cztery biliony euro długu całej Europy, żądania, no i Niemcy, którzy trzymają już niemal wszystkich za twarz. No to jest ta Ukraina ważna dla losów Europy czy nie?
W naszej sieci blogerskiej i nie tylko, przecież wrze od rozważań. Tu powstaje Galicja, tu chcą Rzeszów, tu podział, a co na to CIA i Amerykanie, może to oni chcą zapobiec zbudowaniu Eurazji i tak sprytnie teraz rozbijają zapędy Moskwy, no ale są Niemcy. Przecież Niemcy mają tam swoje strategiczne interesy. Ale Rosja też. Putin nie odpuści Ukrainy, ale jest Olimpiada w Soczi, no to nie uderzy siłowo z Janukowyczem. A może uderzy? Tak w skrócie ciągnie się ukraińska wirówka. Sytuacja jest tak skomplikowana, wyrachowaniu towarzyszą oddolne spontaniczne protesty mieszkańców, że można snuć w nieskończoność kolejne spiski i objaśniać czytelnikom, jak wielcy tego świata rozgrywają biedny naród ukraiński. No, ale Zachód milczy. Może to nam, Polakom, pomieszało się w głowach, że tak emocjonujemy się naszym wschodnim sąsiadem, jego losami, a w gruncie rzeczy to tylko taka lokalna rozgrywka. Ale tak być nie może. Przecież nawet nasi intelektualiści wystosowali do premiera Tuska apel, żeby się sprężył. Czyli sprawa jest poważna. I co do tego nie ma wątpliwości. Jeśli bowiem Majdan pokonałby Moskwę i zbudował na gruzach postsowieckiej Ukrainy, w pełni niepodległe państwo, wolne zasadniczo, i od wpływów Rosji, i Niemiec, to koniec marzeń o Eurazji. Wtedy Donald Tusk i Angela Merkel odchodzą w niebyt polityczny. Bo koncept Eurazji ciągnącej się od Syberii po Ocean Atlantycki, został przez Berlin już kilka lat temu zaakceptowany.
W takiej sytuacji, Polska gapiąca się raz na Moskwę, raz na Berlin, byłaby anachronizmem politycznym. Wtedy Ukraina byłaby strategicznym partnerem dla Polski, z którym tworzyłaby wielki rów geopolityczny oddzielający Niemcy od Rosji. Czyli żegnaj Eurazjo! Wtedy stabilizowałby się pozycja mniejszych państw w Europie, takich jak Węgry, Litwa, Słowacja, może nawet dołączyłaby z czasem Białoruś. Widać doskonale, że gra toczy się o najwyższą stawkę, o nowy podział Europy, a w Paryżu czy Londynie cisza, spokój, nic się nie dzieje. Kiedy w 1939 roku Niemcy i Sowieci rozprawili się z Polską, to z Zachodu można było usłyszeć jedno wielkie ufffff…… Może teraz też czekają na swoje uffff. Nie da się wytłumaczyć ani milczenia Zachodu, ani milczenia Ameryki. Między bajki można włożyć twierdzenia, że za wszystkimi działaniami na Majdanie stoją obce wywiady: CIA, FSB i BND. Że trwa jakaś wielka polityczna zakulisowa rozgrywka. Przecież w Waszyngtonie nie siedzą w gabinetach sami idioci i wiedzą, że wolna i niepodległa Ukraina to koniec imperialnych marzeń Rosji, to koniec Eurazji, a być może początek strategicznego porozumienia Polska – Ukraina. Na przekór wszystkim naszym sceptykom, którzy po tamtej stronie widzą jedynie polakożerczych banderowców. Rozliczenie Wołynia i tak jest nieuchronne. Ale na dziś, i na długie dekady, o wiele ważniejsze byłoby wyrwanie Polski i Ukrainy z objęć Berlina i Moskwy. Oczywiście, nie zrobi tego Tusk, ale też wątpliwe, czy zdolni są do tego liderzy ukraińskiej opozycji, na których stawiają niektóre stolice europejskie. Dziwi też brak jednego, konkretnego postulatu, który mógłby przyczynić się do przeprowadzenia Ukrainy na drugą stronę rzeki w sposób w miarę pokojowy, czyli postulatu natychmiastowych, przyspieszonych wyborów. Być może będzie tak, że Janukowycz sam ustąpi. Wiele tu zależy od Kremla, być może także od Waszyngtonu. Nie ulega jednak wątpliwości, że losy Ukrainy podyktują dalej losy całej Europy Środkowo – Wschodniej, w tym Polski. Widać też i czuć, że atmosfera na naszym kontynencie stała się duszna. Bankruci, cztery biliony euro długu całej Europy, żądania, no i Niemcy, którzy trzymają już niemal wszystkich za twarz. No to jest ta Ukraina ważna dla losów Europy czy nie?
Tu Wanda . Nieźle scharakteryzował tę wirówkę. Kręci się tak nietypowo , że wszyscy wstrzymaliśmy oddech i pewnie nie wypuścimy powietrza do końca . Tyle , że z wiru póki co nie da się skonkretyzować niczego. No i wielu z nas boi się po prawdzie nazwać głośno swoje oczekiwania co do przyszłej Ukrainy.
OdpowiedzUsuńTu jest prognoza.
UsuńI tak będzie.
" Przecież w Waszyngtonie nie siedzą w gabinetach sami idioci i wiedzą, że wolna i niepodległa Ukraina to koniec imperialnych marzeń Rosji, to koniec Eurazji, a być może początek strategicznego porozumienia Polska – Ukraina. Na przekór wszystkim naszym sceptykom, którzy po tamtej stronie widzą jedynie polakożerczych banderowców. Rozliczenie Wołynia i tak jest nieuchronne. Ale na dziś, i na długie dekady, o wiele ważniejsze byłoby wyrwanie Polski i Ukrainy z objęć Berlina i Moskwy."
Kim jest Marek Podlecki , dlaczego ten dziennikarz popiera antysemickie i prorosyjskie teksty na swym blogu , czy byl w USA i za co jest tam scigany , czy byl tajnym wspolpracownikiem SB , z czego sie utrzymuje ???
OdpowiedzUsuńhttp://zenobiusz-blog.blogspot.com/2014/03/akcja-ciekawyyego-na-monitor-polskipl.html
OdpowiedzUsuń